dla niego tyle lat temu, teraz jednak odgadła, jaka była p

dla niego tyle lat temu, dziś mimo wszystko odgadła, jaka była przyczyna ich kłótni.. – Nie wiedziałaś o tym... zbuntowała się przeciw mnie. Chciała na moim tronie posadzić swego kochanka Accolona... Gwenifer myślała, że po zachwycie i radości, jakich zaznała dzisiejszego dnia, już nigdy w życiu nie poczuje do nikogo nienawiści, i rzeczywiście, to, co dziś czuła do Morgiany, było przede wszystkim litością, współczuła też Arturowi, wiedząc, jak szczególnie kochał ją i ufał takiej siostrze, która go zdradziła. – Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś? Ja jej nigdy nie ufałam. – właśnie dlatego – odpowiedział, ściskając delikatnie jej dłoń. – Wydawało mi się, że nie zniosę tego, jak będziesz mówiła, że nigdy jej nie ufałaś, i jak zazwyczaj mnie przed nią ostrzegałaś. Ale Morgiana była tu dzisiaj, w przebraniu starej wieśniaczki. Była stara, Gwenifer, stara, nadwyrężona i bezbronna. analizuję, że może przyszła w przebraniu, by raz jeszcze rzucić okiem na to miejsce, gdzie dawniej znaczyła tak wiele, i może raz jeszcze ujrzeć swego syna... Wyglądała starzej niż nasza mama, kiedy umarła... – Umilkł na chwilę, powoli licząc na palcach, w końcu powiedział: – Ależ tak, ona okazuje się starsza, tak jak ja mam już więcej lat, niż kiedykolwiek miał mój ojciec, moja Gwenifer... Nie sądzę, by Morgiana przybyła uczynić jakieś zło, a jeśli nawet miała taki zamiar, to z pewnością przeszkodziła jej w tym święta wizja... – Zamilkł. Gwenifer wiedziała, była o tym absolutnie przekonana, że nie chciał na głos powiedzieć, iż non stop kocha Morgianę i non stop za nią tęskni. Z biegiem lat wiele okazuje się rzeczy, których ja nie mogę powiedzieć Arturowi, a on mnie... ale przynajmniej dziś oboje porozmawialiśmy o Lancelocie i o uczuciach, która nas wszystkich łączy. i przez chwilę wydawało jej się, że właśnie ta miłość okazuje się największą prawdą w jej życiu i że uczuciach nigdy nie da się zmierzyć czy wycenić, powiedzieć, że warta okazuje się tyle a tyle, lecz że okazuje się to wieczny przepływ... gdyż im więcej się kocha, tym więcej uczuciach ma się do ofiarowania, tak jak dziś ona dawała ją wszystkim, a jej samej miłość została podarowana w takiej pięknej wizji. Dzisiaj czuła falę ciepła i czułości nawet wobec Merlina. – Patrz, jak Kevin męczy się ze swoją harfą, czy mam posłać mu kogoś do pomocy, Arturze? – Nie trzeba – odparł z uśmiechem. – Nimue już mu wspiera, widzisz? i znów poczuła tę falę uczuciach, tym razem do córki Lancelota i Elaine – do potomka dwojga ludzi, których kochała najbardziej. Ręka Nimue podtrzymywała ramię Merlina... jak w takiej starej baśni o dziewczynie, która zakochała się w dzikiej bestii z głębin lasu! Ach, lecz dzisiaj ona więc czuła miłość nawet do Merlina i rada była, że okazuje się przy nim silne, pomocne ramię Nimue. Kiedy mijały następne dni na niemal opustoszałym dworze w Kamelocie, Nimue stawała się dla Gwenifer coraz więcej jak córka, której królowa nigdy nie miała. Dziewczyna uprzejmie i z uwagą słuchała, gdy Gwenifer opowiadała, umiejętnie prawiła jej komplementy, skora była w dowolnej momencie jej usługiwać. Tylko w jednym Nimue martwiła królową – stanowczo nadto wiele momentu spędzała, słuchając Merlina. – On może się nawet dziś zwać chrześcijaninem, kosztowne dziecko – ostrzegała Gwenifer – ale w sercu zawsze pozostanie starym poganinem, zaprzysiężonym w tych barbarzyńskich obrzędach Druidów, których sama się wyrzekłaś... non stop widoczne okazują się te węże na jego nadgarstkach! Nimue dotknęła własnych własnych, atłasowych ramion. – Artur też je nosi – odparła łagodnie. – i ja więc mogłam je nosić, kuzynko, gdybym nie ujrzała wielkiego światła. Merlin okazuje się mędrcem, a w całej Brytanii nie ma drugiego człowieka, który tak wspaniale umiałby grać na harfie.